8/28/2017

Ile warta jest moja twarz? | 2017





Dziś mija dokładnie rok od momentu, kiedy na bloga dla was i dla siebie wstawiłam podsumowanie cen kosmetyków, których używam do codziennego makijażu- wersja z roku 2016. Wierzę, że o ile nie wszyscy, to większość osób, która trafi przypadkiem lub nie na ten wpis zrozumie jego zamiar. Ciężko jest stworzyć ten post ze względu na fakt, że są dni, kiedy większość kosmetyków na mojej twarzy należy do tych faktycznie trochę droższych, są dni kiedy używam kosmetyków w granicach 10-15 zł. Celowo starałam się to jakoś wyważyć i nie wstawiać do zestawienia palety Anastasia Beverly Hills, ale też nie Wibo czy Lovely. Ceny podane obok kosmetyków pochodzą ze strony rossmana, drogerii internetowych lub wizaz.pl.


Koniec gadania, zaczynamy!



Lista produktów, jakie używam:
  • jako baza: Lirene No pores, baza matująca, 29.99 zł
  • podkład L'Oreal Paris, Infallible 24h, podkład matujący, 49 zł
  • korektor Catrice Liquid Camouflage, 15,90 zł
  • puder Rimmel, Stay Matte, 13,90 zł
  • pomada Inglot, AMC Brow Liner Gel, 43 zł
  • paleta Zoeva, Cocoa Blend, 89,90 zł
  • tusze do rzęs: Wibo, Growing Lashes, 11, 59 zł i Miss Sporty Studio Lash, 13, 99 zł,
  • bronzer Lovely, Milky Chocolate, 23,69 zł
  • rozświetlacz Makeup Revolution, Goddess of Faith, 21, 88 zł. 

Razem: 312,84 zł 



Po krótkiej analizie tego jak zmieniła się wartość kosmetyków w moim codziennym makijażu, ich ilość i co to za kosmetyki, jestem zadowolona z tego roku. Moja świadomość makijażowa wzrosła, zaczęłam sięgać po lepsze jakościowo produkty, które sprawiają, że makijaż wykonuję szybciej, wygląda lepiej i milej mi się po nie sięga. Zachęcam wszystkie czytające ten post blogerki do podjęcia wyzwania lub jeżeli już taki stworzyłyście- do zostawienia linka w komentarzu. Dajcie znać, czy wy malujecie się na co dzień i czy jest to pełen makijaż, czy raczej wersja light. Do następnego razu!






7/27/2017

Kosmetyczni ulubieńcy lipca | WAKACJE 2017 ♥


Nie tylko w lipcu, ale i w czasie ostatnich kilku miesięcy, kosmetyków w moich zbiorach nie przybyło wiele i jest to raczej kilka sztuk z tych kategorii, które akurat mi się pokończyły. W lipcu jednak pozwoliłam sobie na kupno oglądanej i niemal wymarzonej przeze mnie palety do konturowania z Makeup Revolution. Fakt, że znalazła się w ulubieńcach, jest fajnym dowodem, że zakupu nie żałuję. Dla dziewczyn, które szukają swojego idealnego bronzera- polecam zainteresować się właśnie tą paletą. Ale... do rzeczy.



Ulubieńcem do konturowania, jak można się domyślić po ogromnym spoilerze we wstępie, jest paleta MUR Ultra Contour Palette, składająca się z 3 bronzerów, 3 rozświetlaczy- w tym dwóch wypiekanych i 2 pudrów. Wszystkie produkty, oprócz najjaśniejszego rozświetlacza bardzo lubię i, kiedy tylko robię makijaż- niemal za każdym razem po nie sięgam. Z lenistwa rozświetlacz, który okazał się niewypałem nakładam na wewnętrzny kącik oka- tam wygląda pięknie. Cena- około 40 zł.

Kolejnym bronzerem jaki kupiłam wcześniej, jest popularny już chyba Lovely Milky Chocolate. Ja swój dorwałam na jakiejś promocji za 18 zł. Wersja dark wydawała mi się zdecydowanie za ciemna- nawet jak dla mnie, miłośniczki ciepłych odcieni. Pachnie w miarę spoko, wygląda bardzo ładnie. Nada się do codziennego makijażu dla neutralnych i ciepłych typów urody zdecydowanie.





W trakcie ostatniej promocji -49% w Rossmanie zdecydowałam się na mascarę Wibo Growing Lashes, która okazała się ogromnym zaskoczeniem. Już po kilku pierwszych użyciach stała się moją ulubioną, po kilkunastu doszłam do wniosku, że nigdy nie miałam fajniejszego produktu do rzęs. Mam wrażenie, że rzęsy faktycznie stały się dzięki niej fajniejsze. Po ostatnim incydencie z zalotką (wyrwałam sobie połowę rzęs) nie ma już znaku. Rzęsy wyglądają jak wcześniej, a może i... lepiej? :)




Ostatnią rzeczą, o której chciałabym wam wspomnieć są 2 pędzle do makijażu z... Aliexpress. Mam na myśli modele, które znajdują się na zdjęciach. Wersja z białym włosiem to najbardziej milutki pędzel jaki posiadam, z czarnym idealnie nadaje się do rozświetlacza. Oba mam ponad pół roku, wyglądają wciąż jak nowe, chociaż ich nie oszczędzam. Cena za sztukę to plus, minus 5 zł.







Jakiś czas temu dotarła do mnie przesyłka z La Chinata, firmy zajmującej się produkcją kosmetyków (i nie tylko!) naturalnych na bazie oliwy z oliwek. W paczuszce dostałam mydło, którego nie używam do twarzy ani rąk, lecz do mycia gąbeczki- sprawdza się idealnie! Zapach kosmetyków pozostawia wiele do życzenia, ale może to być spowodowane moim przyzwyczajeniem do perfumowanych kosmetyków. Balsam i szampon sprawdzają się spoko, maseczka zrobiła robotę typową dla maseczki- nic szczególnego. Pomadka nawilża usta, jednak również nie do końca pasuje mi pod względem zapachowo-smakowym. 
Jeżeli należycie do miłośniczek kosmetyków naturalnych, polecam zajrzeć na stronę :)




6/22/2017

Jak dbać o świeży tatuaż i czy dziaranie boli? | SUMMER 2017 ♥


źródło: tumblr.com

Nie ukrywam, że do napisania tego posta zabierałam się już ponad miesiąc temu, kiedy to mój tatuaż był już do końca zagojony a ja sama mogłam coś już na temat procesu gojenia powiedzieć. W tym przypadku jednak czas działa na korzyść i wiedzy z czasem zdobywa się więcej. Postarałam się jakoś zebrać myśli i zobrazować wam jak przebiegał cały proces od czasu zaraz przed, po dziaranie i etap gojenia. 

O tatuażu po skończeniu magicznej osiemnastki myślałam już jakiś czas przed. Zawsze było to jakieś niesprecyzowane- niby chcę ale nie wiem co i kiedy. Dużo czasu minęło, jeszcze więcej zawirowań w życiu prywatnym i w końcu po pewnym mało przyjemnym, ale uczącym wydarzeniu powiedziałam sobie: teraz. Odezwałam się do salonu, ustaliliśmy termin, wzór całkowicie zaplanowany został przeze mnie. Jako, że był to napis to nikt nie stwarzał z tego powodu problemów, nie mam pojęcia jak sprawa ma się w innych przypadkach. Tu trochę się zdradziłam: nie zdecydowałam się na róże na biodrze, piórko na nadgarstku czy mądry cytat na żebrach. Zdecydowałam się na tylko jedno słowo (w języku angielskim) w okolicach obojczyka. W większości moich sytuacji życiowych i outfitowych jest on niemal niewidoczny. 


Czy wykonywanie tatuażu boli?
Z mojego doświadczenia- nie. Różnicą między mną a osobami, które twierdzą, że boli jest przede wszystkim czas i miejsce wykonania. Sam proces dziarania trwał u mnie około 10 minut, co w przeciwieństwie do czasu w jakim wybieraliśmy dokładne miejsce i przygotowywaliśmy się jest ułamkiem. Oczywiście byłam poinformowana, że boleć może i byłam na to gotowa. Uczucie jakie mi towarzyszyło nie jest porównywalne do żadnego z wcześniejszych doświadczeń. Nie było ani miłe ani nieprzyjemne- neutralnie. 




W co warto się zaopatrzyć?
- ręcznik papierowy,
- maść do smarowania świeżego tatuażu, np. ALANTAN maść,
-płyn do higieny intymnej do przemywania lub inny wskazany środek myjący.



Jestem pewna, że zostaniecie odpowiednio poinstruowane przez waszego tatuatora, który wyjaśni wam dlaczego własnie w te rzeczy powinnyście się zaopatrzyć. 






Jak ja pielęgnowałam świeży tatuaż?

W pierwszych trzech dniach tatuaż powinno przemywać się co +/- 3 godziny np. żelem do higieny intymnej, następnie osuszać ręcznikiem papierowym i smarować maścią. Przy większych malunkach na noc można nałożyć folię spożywczą, jednak sama spotkałam się z tezą, że lepiej tego nie robić z powodu większej ilości bakterii. Folię, która zostanie umieszczona na tatuażu w salonie, można nosić maksymalnie do 3-4 godzin. Po trzech dniach można trochę zluzować porteczki i tatuaż smarować i przemywać nieco rzadziej, jednak wciąż wystarczająco często, aby nie powstały na nim strupki. Warto wspomnieć, że przez 2 tygodnie od dziarania lepiej unikać alkoholu i... innych używek. Po upływie około 2 tygodni wasz tatuaż możecie nawilżać zwykłym balsamem, którego używacie do całego ciała.


Czy znając temat 'od kuchni' zdecydowałabym się na dziaranie i czy planuję kolejne tatuaże? 

Czy gdybym mogła cofnąć czas zdecydowałabym się na to ponownie? Tak, nie znalazłam żadnych minusów w tym, czego doświadczyłam. Okres pierwszych dni po dziaraniu jest może trochę upierdliwy, ale też mega satysfakcjonujący, Co do kolejnych tatuaży: wiem, że obecnie nie dotknęłabym łapek, szyi czy nóg, ale intensywnie myślę nad biodrem i być może pod koniec lata wleci coś nowego. 


źródło: tumblr.com


Bardzo polecam wam wpis, który fajnie przedstawia cały proces gojenia się tatuażu z... przymrużeniem oka: kliknij tutaj :)



Dajcie znać czy wy macie tatuaże lub czy chciałybyście mieć i jaki jesz was stosunek do tematu, chętnie podyskutuję z wami w komentarzach!


Everyday Makeup Routine | Summer Edition ♥

3/18/2017

Mija marzec, co z Twoimi postanowieniami noworocznymi?


Mija marzec, coraz częściej dostrzegam pierwsze przebłyski wiosny. Nie mogę się jej doczekać, bo wiosna robi z nami wszystkimi fajne "coś", które nie do końca potrafię sprecyzować. Dziś trochę przez sny, które nawiedziły mnie nocą, zaczęłam wspominać ostatniego Sylwestera, którego spędziłam w gronie ludzi, z którymi (stety, niestety) nie utrzymuję już kontaktu. Było naprawdę miło, może dlatego wspominam ten dzień właśnie 18 marca. Nowy rok przyniósł dla większości z nas czas na nowe cele, postanowienia, czas na zmiany. Jedni postanowili schudnąć 15 kg, inni zakończyć jakąś niezdrową relację, jeszcze inni mieli w planach przestać obgryzać paznokcie. Uwierzyliśmy, że ten rok może być lepszy od poprzedniego- że nasze życie przez zmianę daty może się zmienić. I wiecie co? Może. Może się zmienić, nie zupełnie przez zmianę daty, ale zmiana jest w waszych rękach i jeżeli to nowy rok miał być bodźcem- to super! Jeżeli spisałaś na początku stycznia listę postanowień, znajdź ją. Wiele z blogerek, które odwiedzam regularnie lub mniej, taką listę udostępniły. Wróćcie do tego posta. Jeżeli stworzyliście listę w głowie, przypomnijcie sobie, co zakładaliście. Zadajcie sobie pytanie. 


Czy nadal pamiętacie o waszych postanowieniach?


Wierzę, że część z Was na pytanie odpowie: tak. Wiem też, że większość, niestety, w wirze codzienności zupełnie o swoich planach zapomniała, straciła motywację lub zrezygnowała, bo to za trudne. Przypomniało mi to o pewnym mądrym zdaniu, które jeden z moich kolegów, udostępnił na facebookowej tablicy: Jeżeli nie potrafisz wytrwać tygodnia w swoich założeniach, jak masz wytrwać w swoich planach przez całe życie? Nie zawsze jest miło, przyjemnie i z nieba leci nam puch. Czasami jest ciężko, czasami w międzyczasie ktoś odchodzi, ktoś pojawia się w naszym życiu, często płyną łzy i jest pod górkę. Ale dziś, 18 marca, jesteś tą samą osobą, którą byłaś, kiedy pisałaś swoje cele. Wróć do nich, stwórz plan i osiągnij to, co sobie narzuciłaś. 


Przyznam się: na biurku obok mnie leży lista z dziesięcioma punktami, które chciałabym w tym roku odhaczyć. Każdy z nich jest dla mnie ważny na tyle, że nie potrafię go tu upublicznić. Ale mija trzeci miesiąc odkąd robię, co w mojej mocy, by dostać to, czego chcę, o czym marzę.


W międzyczasie przeżyłam trudne rozstanie, które na jakiś czas odebrało mi chęci do robienia czegoś ze swoim życiem. Rozstanie z facetem, przez którego stawałam się coraz słabsza. Ale to minęło. 


W międzyczasie miałam problemy w domu, ale one minęły.


Poniosłam kilka porażek, które mnie zasmuciły. Wstałam, bo one minęły.


Nie rezygnuj ze swoich planów, wizji lepszego życia, spełniania marzeń, tylko dlatego, że przez chwilę coś w twoim życiu się nie układa. Działaj, upadaj, idź dalej.
 Stojąc w miejscu zawsze w nim będziesz.


żródło; tumblr.com